Mezoameryka, Jukatan, Meksyk, Campeche, archeologia Majów, architektura, Rio Bec, Witz, Xpujil, Xpuhil
Wkrótce przyjedzie pociąg…
XPUJIL, miejscowość z jednym skrzyżowaniem. Gdzieś w środku drogi między San Francisco de Campeche a Escarcega, odległymi miastami po dwóch stronach półwyspu. Kamienna postać La Campechana pręży się dumnie z postumentu. Przemykam wzrokiem po zabudowaniach w stylu schyłkowej prowizorki, wykonanych głównie z blachy i desek, pozbijanych marzeniami i powiązanych drutem. Mam świadomość, że patrzę na świat, który właśnie znika. Jem śniadanie w „La Poblanita” – najlepszym lokalu na tę porę dnia. Po przetestowaniu całego bezmięsnego menu upatrzyłem sobie lokalną wersję huevos motulenos, jaką przyrządzić umiała jedynie miła właścicielka, Ceniłem sobie tę powtarzalność i poczucie swojskości w Xpujil…
Przynajmniej tutaj na razie nic się jeszcze nie zmienia, ale już wkrótce w karcie będą pewnie głównie tosty i inne przysmaki dla gringos. Inaczej „La Poblanita” nie uzbiera dość pozytywnych ocen w aplikacjach google’a, a wtedy części swoich gości nie dam już rady namówić na jedzenie tutaj. Z drugiej strony, jeżeli moje dania znikną, pewnie przestanę namawiać… Przepijam bananami z mlekiem, bez cukru. Właścicielka zna mnie od lat, więc kiedy zjawiam się tu po kilku tygodniach albo nawet miesiącach nieobecności, nie muszę mówić nic poza buenos dias. Cenię sobie ten spokój, gdzie za całą komunikację wystarcza jeden uśmiech. Wie, że nie musi mnie o nic pytać. Pozory zakotwiczenia…
Xpujil przypomina mi Tulum sprzed parunastu lat. Tulum, które ktoś wtedy nieżyczliwie określił mianem przystanku dla tirów. Dzisiejszy jarmark kiczu i przepychu, gdzie w kolejce do selfie na tle modnych miejsc stoi się po 40 minut. Xpujil jest dzisiaj takim przystankiem dla tirów. Miasteczko w samym centrum dalekodystansowej drogi przecinającej Jukatan na wskroś to idealne miejsce, aby zatankować, zjeść i przespać się na siedzeniu lub w jednym z obskurnych hotelików.
Xpujil to jednak również logistyczne serce archeologii południowo-wschodniego Campeche. Rondo z La Campechana to skrzyżowanie drogi federalnej 186, którą można dojechać do Dzibanche, Calakmul, Kohunlich, a także drogą stanową 269, która wiedzie na południe do Xkan, nieopodal punktu potrójnego granic Meksyku, Gwatemali i Belize. Z kolei na północ przez Xmaben, gdzie odchyla się na północny-wschód ku wybrzeżu i Dzibalchen, gdzie jest najbliższa stacja benzynowa w tym kierunku, prowadzi do Campeche, oddalonej stąd o 280 km stolicy stanu. Lecz to jeszcze nie wszystko…
Na wschodzie, nieopodal Chetumal do 186 wpada z północy droga federalna 307, która wiedzie z Riviera Maya, mijając po drodze wspaniałe jaskinie i cenoty oraz ruiny Muyil, Xel Ha i Tulum. Na zachodzie, 186 skręca na południowy-zachód, przejeżdżając przez stan Tabasco, a następnie Chiapas, nieopodal Palenque. Na południe od Palenque znów pojawia się droga 307, która biegnie tam wzdłuż granicy z Gwatemalą, wyznaczaną tam przez wijące się niczym serpentyny rzeki Chixoy i Usumacinta, a następnie na zachód, znów wzdłuż granicy z Gwatemalą, biegnącą tam równoleżnikowo, aż do La Trinitaria.
W stanie Chiapas droga federalna 307 obejmuje więc dużym łukiem Selwę Lakandonów, przejeżdżając najpierw obok wspaniałych ruin: Yaxchilan, Bonampak, Lacanja, Plan de Ayutla i Piedras Negras. Następnie przechodzi przez park Monte Bello i obok ruin Chinkultic z najdalej na zachód wysuniętą cenotą.
Tak, Xpujil mogłoby stać się pępkiem tutejszego świata, podobnie jak Cusco – stolica inkaskiego imperium. Oczyma wyobraźni widzę jednak gigantyczne domy towarowe, które zajmą miejsce skleconych z desek przybytków, krytych dziś dachem z blachy. Być może ludzie mieszkający w tych szopach zrobią przynajmniej biznes, odprzedając swe działki leżące w centrum przyszłej metropolii? Świat, który kocham, znika…
Zarzucam plecak, wkładam kapelusz i wsuwam pod talerz odliczoną kwotę z napiwkiem. Pora na spacer. Przechodzę wzdłuż taksówek, dziękując uprzejmie za propozycje podrzucenia do ruin Becan albo Calakmul. Nagle wybiega za mną chłopak, krzycząc coś i machając rękoma. Dziwne, bo przez te parę lat nie słyszałem dotąd jego głosu. Nie wiedziałem, że umie mówić. Niesie aparat, który zostawiłem na krześle – pozory zakotwiczenia…
Uśmiecham się, kiwam głową. Ja też niewiele mówię… Droga do ruin stąd to jakieś 10 minut na butach. W Xpujil jest ze trzydzieści stanowisk archeologicznych, jak np. Xpuhil Kitam, lecz tylko jedno otwarte dla turystów. Słynne Xpuhil I. Witam się ze strażnikiem przy kasie, przykładając rękę do ronda kapelusza. Ten macha tylko, pozwalając mi przejść. Małomówne południe…
Stanowisko archeologiczne Xpuhil I
Zwykle wpadam tu na godzinę przed zamknięciem, ale dziś jestem z rana, aby zostać na cały dzień. Xpuhil I nie jest duże, ledwie pięć odrestaurowanych czy zrekonstruowanych struktur. Pałace w stylu Rio Bec. Duże… Turyści zwykle mijają je wszystkie, przechodząc prosto do ostatniego, położonego jak najdalej na zachód. Spod nóg pryska jaszczurka z czerwonawym pyskiem. Ja też dziś w ten sposób zacznę… Mijam tylną ścianę struktury III – szary kamień ciosowy zamiast stiuku. Jak wszędzie w późnoklasycznym Rio Bec. Następnie, podobnie dziwnie zrekonstruowaną strukturę II. Coś tu chyba nie wyszło…? W środku obu pałaców znajdują się jakby siodła. Ceremonialne platformy czy fundamenty pod nigdy nie wybudowane budowle?
Pałac Trzech Wież
Wychodzę na polanę zamkniętą od zachodu przez rozległą platformę, na której piętrzy się budowla o niepowtarzalnym układzie. Wysoki podest o długości aż 58 m. Szerokie schody prowadzą w górę do wejść do trzech par komnat. Wejść flankowanych przez pary nisz wypełnionych bogatym programem ikonograficznym. Tak typowo dla Rio Bec… Kiedyś musiał biec ponad nimi szeroki zdobny gzyms, ociekający reliefami. Nie przetrwał, niestety… Pałac przyciąga jednak wzrok trzema iglicami skierowanymi w niebo, niczym szpony orła. Tu już przestaje być typowo. Pałac Trzech Wież – jedyna struktura w stylu Rio Bec, gdzie występują nie dwie boczne, a trzy atrapy piramid. Na środkowej zachowała się jeszcze atrapa świątyni. Nadgryziona przez czas, jednak z wyraźną blendą – niszą symbolizującą wejście. To do niej właśnie kieruję swoje kroki.
Schody, schody, schody…
Moje oko wyławia zarys schodów, jakie musiały niegdyś zdobić wschodnią elewację wieży. Tylko kształt, jakby cień dawnej konstrukcji. Resztki takich schodów zachowały się dobrze w dolnych partiach wież bocznych: północnej i południowej, niechybnie przysypane materiałem, który osunął się z góry. Zdają się nazbyt wąskie, aby można było postawić na nich stopę. Nazbyt strome, by nie odpaść od ściany w trakcie wspinania się do góry. Tu nie ma dokąd wchodzić, lecz o tym, że było to celowe i jak najbardziej możliwe, wiemy już przecież z wież dworu Temple w grupie Rio Bec B. „Schody to tylko dekoracja” – twierdził Karl Ruppert. „…tylko bóg mógłby wspiąć się po stromych schodach prowadzących do takiego portalu” – wtórował mu Clarence Hay. „Fałszywe schody prowadzące do nie mniej fałszywych świątyń” – podsumowali Sandra Belanzario oraz Enrique Nalda. Wiem, że nie mieli racji…
Paszcza Potwora Ziemi – Witz
Obchodzę dwór dookoła i wyciągam z plecaka drona. Centralna wieża pałacu zachowała się najlepiej od tej strony. Zaokrąglone rogi listwami, tak typowe dla Rio Bec, ciągną się tu aż do samej góry. Wyżej są resztki stopni, a na nich zoomorficzna maska z niszą w rozwartej paszczy. Kiedyś było ich trzy, rozmieszczone wzdłuż schodów jedna nad drugą. Podobnie na wieżach bocznych. Pięknie zrekonstruowała tę wizję Tatiana Proskouriakoff.
Jeszcze wyżej atrapa świątyni z wyraźnymi resztkami zdobień zoomorficznego portalu. Paszcza Potwora Ziemi – Witz w kształcie odwróconej litery T – glifu IK’, który symbolizuje żywioł wiatru, ducha i oddech. W tym wypadku oddech jaskini. Obraz oddychającego wejścia do jaskini wzmacniają stiukowe woluty otaczające portal. Wewnątrz blendy czernieje mniejsza nisza. Prawdopodobnie równie użytkowa jak ta w paszczy zoomorficznej maski na schodach. Chcę to sprawdzić. Dwa lata zajęły mi starania na uzyskanie pozwolenia na ten lot.
Niespodziewane glify
Strzeliste wieże Xpuhil I mają wysokość kilkunastu metrów. Nawet gdyby ich schody zachowały się w dobrym stanie, wejście na górę byłoby przygodą. Dziś wymagałoby talentu, którego nie mam i pewnie innych butów. Mój dron łapczywie mknie w górę, agregując dane. Pierwsza rzecz, której chcę się przyjrzeć, to te schodki prowadzące ku niszy znajdującej się w centrum blendy na atrapie świątyni. Z bliska widzę wyraźnie stopnie, zwężające się ku górze. Potem zaglądam do niszy, ale okiem drona nie stwierdzę, czy i co było w niej palone. Lecz że było to prawie nie mam wątpliwości, podobnie jak w paszczy Witz na schodach, kilka metrów niżej. Zaglądam w oczy Witz.
Wydają się dziwnie kocie… Maszkaron, dzięki wolutom, przypomina mi bardziej lwa niż węża. Europejskie mapy mentalne z lwem w roli króla zwierząt… Nad oczami opaska, a nad nią symbol, który widuję na innych podobiznach Witz. Szukam symboli znamionujących łuskową skórę gada, lecz tu ich nie znajduję. Zakrzywione kły jakby ociekały jadem, a obok nich… glify! Glify, których nie widziałem gdzie indziej, na innych podobiznach Witz…
Wieże Rio Bec
Spłaszczone bocznie wieże Rio Bec to uproszczone wersje wież Chenes, budowanych na planie kwadratu, gdzie na szczytach, zamiast atrap, znajdują się w pełni funkcjonalne świątynie z portalami Witz, zaś na narożnikach zwykle kolumny przepięknie rzeźbionych boskich masek. Tak jak na wieży dworca V w Hormiguero, jak na świątyni w strukturze XX w Chicanna. Budowle jakby żywcem przeniesione z Chenes… W wieżach Rio Bec nie było miejsca dla niczego więcej oprócz ślepych wejść do wyidealizowanych pomieszczeń. Wewnątrz widać czasem wąskie klatki schodowe – prawdopodobnie szyby techniczne, używane tylko w trakcie budowy, bowiem zamurowywane na koniec zewnętrznymi schodami. Południowa wieża w Pałacu Trzech Wież jest od tego wyjątkiem.
Ukryte przejście
Z jednej z komnat po zachodniej stronie pałacu prowadziło klaustrofobicznie wąskie wejście do wieży, gdzie zaginało się ślimakiem i zawracało na dach rzędu trzech wystawnych par komnat, ze zdobionymi ławami i przepięknie dekorowanymi niszami flankującymi wejścia. Majowie nie budowali mocnych dachów; trudno więc wyobrazić sobie ich wykorzystanie w celach użytkowych. Jedynym sensem wejścia prowadzącego na dach była ceremonialna droga do schodów wschodniej elewacji centralnej wieży pałacu, niedostępnych w żaden inny sposób.
Orientacja dworów w Xpujil
Tam, na górze, mogła znajdować się co najmniej jedna zoomorficzna maska Witz na schodach, podobnie jak w wizji Tatiany Proskouriakoff, a jeszcze wyżej nisza w centrum blendy, symbolizująca wejście do istniejącej tylko w strefie kosmologicznej świątyni na szczycie piramidy. Ich resztki widać wciąż jeszcze gołym okiem.
Szczęśliwy, ściągam drona, by zmienić mu baterię. Na stanowisku Xpuhil I jest jeszcze kilka dworów, którym chciałbym się przyjrzeć z wyższej perspektywy. Większość skierowana frontową elewacją na wschód. Mimo iż zajmuje znacznie bardziej obszerne od dowolnej typowej grupy w sercu regionu Rio Bec, stanowisko, przez to jednokierunkowe usytuowanie przeważającej części budowli, nie sprawia wrażenia spójnego, lokalnego centrum, jak choćby mały dworski folwark w grupie Rio Bec D, a raczej bogatą dzielnicę rezydencyjną. Do ruin Becan jest stąd tylko jakieś sześć kilometrów…
Reproducción Autorizada por el Instituto Nacional de Antropología e Historia – materiały fotograficzne z drona uzyskane zostały za pozwoleniem INAH (Instituto Nacional de Antropología e Historia) w ramach projektu realizowanego z moich prywatnych funduszy
© Przemek A. Trześniowski | archeologia.edu.pl
13.0.11.2.13 13 Ben 1 K’ank’in (kor. 584286)
Jeżeli uznasz treści prezentowane na portalu MEZOAMERYKA: archeologia.edu.pl za użyteczne, przyłącz się do akcji przedłużenia działalności portalu. Wierząc mocno w powszechny i darmowy dostęp do wiedzy przez dwa lata utrzymywałem portal własnym sumptem, publikując w tym czasie ponad 130 artykułów. Koszty techniczne utrzymana portalu z roku na rok rosną i obecnie jest to już prawie 1200 zł. Dlatego zorganizowałem zbiórkę pod adresem: zrzutka.pl/tp8bu6 i zachęcam do nawet najdrobniejszych wpłat. Wspierajmy polską naukę
2 komentarze